Islandia – państwo położone w Europie Północnej, na wyspie Islandia i kilku mniejszych wyspach. Stolicą państwa jest Reykjavík. Położona na „gorącym punkcie” Grzbietu Śródatlantyckiego, posiada wiele, w tym czynnych, wulkanów, m.in. Heklę, Katlę. Zgodnie z nazwą, Islandia to także „kraj lodu” – około 11 proc. powierzchni tego wyżynno-górzystego kraju zajmują lodowce.
Chyba jedno z moich najstarszych marzeń podróżniczych – Islandia…
Jako nastolatka zafascynowałam się tą wyspą. Jakby była niedostępna. Jakby nie można było się tam dostać, być, poczuć… Wtedy tak było. Brak dostępnych połączeń lotniczych, a ceny biletów …
Surowość klimatu i wszystkie inne czynniki stawiały tę wyprawę na „kiedyś”. „Kiedyś” to trwało i trwało. I nie wiem tak naprawdę czemu to miejsce, ta wyspa, że zimno, że śnieg, że wszystkie inne rzeczy.
W między czasie zafascynowałam się Norwegią, ale Islandia zawsze była, choć czekała na swoja kolej. I ta kolej nadeszła. Chyba tylko dzięki Wizzair’owi, który otworzył tam swoje połączenie, za pieniądze dostępne zwykłemu śmiertelnikowi. Znów kilka dni na zebranie ekipy i bilety kupione.
Czyli mamy wszystko – wraz z jedzeniem na te dni. Logistyka planu zwiedzania oraz godziny otwarcia sklepów zadecydowały za nas – po co tracić czas dodatkowy na szukanie pożywienia 🙂
Islandia wita nas wiatrem. Czytanie i słuchanie o tym, a poczucie na własnej twarzy i ciele jest sporą różnicą. Przed lotniskiem czekając na osobę z wypożyczalni aut, myślałam, że bardziej wiać nie może – myliłam się i to bardzo. Ale o tym później. Ciepło, temperatura ok 0°C.
Jedziemy dalej . Pogoda się uspokaja. Nawet udało się ujrzeć gwiazdy. Cały czas drogą nr 1 do Hella. A tam skręcamy w głąb Islandii. Zostaje jakieś 30 km. Asfaltu już nie widzimy i zobaczymy przez kolejne dni. Lód, śnieg a do tego wiatr. Prowadząc Qashqai’a widzę w myślach, ile razy byłabym w rowie prowadząc swój samochód z napędem na przód oraz zwykłymi oponami zimowymi. Nie, nie, teraz wiem, że mój na kolcach gorsze warunki przeżył 🙂
Droga piękna. Żywego ducha nie ma. Tylko od czasu do czasu wielkie muldy śniegu lub lód pod nimi. Jesteśmy. Noc czarna, głucha. Nikogo w okół. Gdzieś w oddali widać światła z ganku innego domku. Łuna miasta widnieje tylko nad horyzontem. Dobrze, może mój plan się powiedzie, może chmury, które wiszą nad nami odejdą i pojawi się piękny spektakl nad głową. Tej nocy chmury wygrały. Czas spać. Jutrzejszy dzień będzie intensywny, trzeba mieć siły.